obok "MAŁEGO WIELKIEGO CZŁOWIEKA",
"Jeremiasza Johnsona",
"MCCABE I PANI MILLER",
"Pata Gareta i Billy Kidda",
"Buffalo Billla i Indian",
"BYŁ TU WILLIE BOY",
"Niebieskiego żołnierza",
"DZIKIEJ BANDY".
ale znać trzeba wszystkie, bo wszystkie zasługują na uwagę, choć każdy z innego powodu.
Akurat ten brylant GEORGE'A ROYA HILLA na podstawie genialnego tekstu WILLIAMA GOLDMANA zasługuja na uznanie ze względu na niesłychany wigor, energię i luz opowiadania, zarazem dojmujący smutek, świadomość bohaterów, że ich świat się kończy (rower zamiast konia).
Siwy już NEWMAN i młodziutki REDFORD grający tutułowe postaci tworzą tandem prawdziwych przyjaciół.
Dzielą się nawet kobietą (zjawiskowo piękna KATHERINE ROSS - Elaine z "ABSOLWENTA"). Ale...
...dziwna Nostalgia udziela się widzowi podczas ogladania tego filmu.
Wierzymy w bohaterów, kochamy ich, ale wiemy, że muszą polec.
I oni też wiedzą. I uśmiechają się do nas, widzów - cóż im pozostało:)
Wielkie kino bez happy endu?
To zależy.
W 1969 r. nie było happy endów. W kinie liczyła sie prawda, nawet najbardziej bolesna.
Kontrkultura choć w życiu dogasała, w kinie na dobre przejęła kontrolę. I nie pozwalała sobie na żadne kompromisy.
to były piękne czasy dla kina!
Zgadzam się w 100% w Twoim zdaniem. Film jest niepowtarzalny . Z powyższych antywesternów miałem jeszcze przyjemność oglądać "Jeremiasza Johnsona" oraz " Pat'a Garrett'a i Billi'ego the Kid'a" i moje oceny to odpowiednio 9 i 10........
Ze wszystkich uznanych za arcydzieło klasycznych westernów i antywesternów ten podoba mi się najmniej. Mam wydanie DVD na półce od paru lat i od dość dawna nie mogłem się przemóc do obejrzenia filmu. Sięgnąłem po film po raz kolejny i oceny nie zmieniam. Świetny Redford, przeciętny Newman. Mnie ta tragifarsa nie odpowiada. Od klasyki gatunku i antygatunku odstaje dość znacznie.
A, to znowu Ty, tylko 3 lata wcześniej. I wtedy miotałeś tymi samymi tytułami, co 3 lata później. Żadnego rozwoju?
To ja więcej dokonałem w 1 dzień. =)
Chociaż fajnie , że wiesz co to Antywestern.
Bo nowych nie ma.
Gatunek ten umarł śmiercią naturalną wraz ze śmiercią kontrkultury. Echa kina kontestacji pobrzmiewały jeszcze potem w filmach takich jak "Tom Horn" ale gatunek sam w sobie przestał istnieć. Co nie zmienia faktu, że nieodwracalnie zmienił western sam w sobie (patrz "Tańczący w wilkami", "Bez przebaczenia" etc).
Do pewnego stopnia antywestern zapowiadają
"ZAWODOWCY" Richarda Brooksa z Claudią Cardinale, Lee Marvinem, Burtem Lancasterem i Woodey Strodem,
"Major Dundee" krwawego Sama Peckinpaha z Charltonem Hestonem,
"ZŁOTO MACKENNY" J. Lee Thompsona z Gregory Peckiem, Omarem Sharifem i Telly Savalasem,
a już bez wątpiwnia realizują go:
"Sędzia z Teksasu" Johna Hustona z Paulem Newmanem,
"Ballada o Cable'u Hogue'u" Sama Peckinpaha z Jasonem Robardsem.
Należy też wspomnieć o dokonaniach Sergio Leone, po niepoważnych spaghetti-westernach zrealizował 2 filmy bardzo dojrzałe:
"GARŚĆ DYNAMITU" z Rodem Steigerem i Jamesem Coburnem
i oczywiście
"PEWNEGO RAZU NA DZIKIM ZACHODZIE" z Charlesem Bronsonem, Claudią Cardinale, Henry Fondą i Jasonem Robardsem.
Trudno jednak nazwać je antywesternami ze względu na europejski rodowód.
Obejrzałam ten film dzisiaj, tak się złożyło, że nie było okazji wcześniej i uważam, że bardzo przesadziles z tym, że Newman jest siwy, w żadnym wypadku nie był siwy. Zanim przeczytalam Twoją wypowiedź, to z własnej ciekawości (bo obu lubię) sprawdzilam po ile lat mieli wtedy obaj: Newman 44l., a Redford 33l.i wcale ta różnica wieku aż tak się nie rzucala w oczy. Pozdrawiam